Fundusze niszczenia środowiska
Firmy niszczące środowisko naturalne są zobligowane do płacenia kar na rzecz ratowania przyrody.
. Zła wiadomość dla nieuczciwych przedsiębiorców
e pieniądze jednak wkrótce wracają do nich w formie dotacji i atrakcyjnych pożyczek.
W PRL kary płacone przez niszczycieli środowiska
były czysto symboliczne, zaś nowe technologie drogie. To sprawiało, że
nie opłacało się w nie inwestować. Wraz ze zmierzchem poprzedniej epoki
postanowiono urealnić tzw. opłaty środowiskowe. Aby jednak dać szansę
firmom na przetrwanie w początkowym, trudnym okresie budowy
kapitalizmu, zadecydowano, że pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony
Środowiska i jego wojewódzkich odpowiedników zasilą przedsiębiorstwa w
postaci dotacji i preferencyjnych pożyczek. W ówczesnej sytuacji
gospodarczej wydawało się to racjonalne, pozwalało doganiać
(przynajmniej technologicznie) wymarzony Zachód.
Po latach okazuje się, że wiele z firm, które
zostały wsparte przez fundusze ochrony środowiska, zmyły wysokie fale
„kapitalizmu po polsku”. Firmy dziś istniejące na rynku na ogół
znajdują się w dobrej kondycji. Przyrodzie też się niby poprawiło, w
końcu fabryki mniej trują. Tymczasem jeśli się przypatrzymy się
problemowi uważnie, zobaczymy coś innego. Od początku obecnego wieku
proces powstawania nowych parków krajobrazowych i narodowych został
powstrzymany, a rezerwatów przyrody – znacznie spowolnił. I to pomimo
przyrodniczej konieczności powołania jeszcze wielu obiektów objętych
tego typu ochroną.
Z jednej więc strony mamy zmianę sytuacji, z drugiej
zaś fundusze, które wciąż działają wedle starych zasad. Znakomicie
prosperująca firma bez problemu otrzyma wsparcie na zakup nowego filtra
powietrza. Nowobogaccy, zabudowujący swymi domami tereny chronione,
również nie będą mieli większych problemów z uzyskaniem środków na
zakup najekologiczniejszych instalacji cieplnych. Nieco trudniej o to
przeciętnym chłopom z okolicy, bo jednak jakiś wkład własny trzeba
mieć, więc dalej będą oni palić w nisko wydajnych piecach oponami,
okolicznymi drzewami i czym popadnie. A na jakie wsparcie może liczyć
przyroda, czyli tereny chronione? W różnych województwach różnie to
bywa, ale generalnie na ten cel przeznacza się 1-3% kapitału, jakim
obracają fundusze ochrony środowiska. W niektórych województwach
wskaźnik ten wynosi więcej, w jednym przypadku osiąga „zawrotne” 9%.
Finansowanie ochrony przyrody najczęściej odbywa się
za pośrednictwem różnorakich organizacji społecznych, środowisk
naukowych, a czasem władz gminnych czy powiatowych. Z takich środków
powstają ścieżki przyrodnicze, z ułatwieniami dla turystów. Czasem te
ułatwienia ingerują w przyrodę, ale w końcu najważniejsza jest edukacja
mieszczuchów. Edukacja jest też mile widziana w postaci kolorowych
tablic z wyjaśnieniami, co szanowny turysta znajdzie w rezerwacie, albo
z opisami drzew, z konieczną informacją, że z danego gatunku można
wytworzyć np. krzesło czy beczkę. No i najważniejsze – publikacje!
Fundusze uwielbiają je finansować, choć kolorowe broszurki i
książeczki, obowiązkowo na kredowym papierze, lądują najczęściej w
koszu kilka minut po otrzymaniu takiej przez edukowanego turystę.
W tym samym czasie miejsca cenne z punktu widzenia
przyrody i turystów są rozdeptywane, rozjeżdżane i na inne sposoby
użytkowane. Przyrodzie najczęściej przynosi to straty i to potężne.
Dobrym przykładem mogą tu być Tatry i inwestycje narciarskie, których
domaga się lokalny (i ponadlokalny) biznes, często przy wsparciu
miejscowej ludności.
Inne miejsca cenne
przyrodniczo, zapomniane przez turystów, są bezlitośnie eksploatowane
bez niczyjej wiedzy i właściwie bez większych protestów. Takim
przykładem może być projektowany Turnicki Park Narodowy, tracący z roku
na rok swe walory wskutek wysiłków miejscowych leśników. Ale potężne
wycinki mają miejsce nie tylko na terenach pozbawionych ochrony.
Jak wyjść z tej patowej sytuacji? Bardzo prosto:
wystarczy przestać z budżetu funduszy finansować niszczycieli przyrody,
a w zamian zainwestować w najlepszych z możliwych strażników tejże,
czyli we wspomnianych mieszkańców okolic miejsc cennych przyrodniczo.
Jak? To proste, wypłacając im odszkodowania za niepodejmowanie
działalności mającej negatywny skutek dla przyrody. Dodatkowo warto
część z okolicznych mieszkańców zatrudnić na stanowiskach strażników
przyrody. Wysokość odszkodowań powinna być tym większa, im bardziej
naturalna przyroda. W miejscach, gdzie zachowały się obszary
półnaturalne, takie jak murawy kserotermiczne czy łąki, można by
uzyskać pieniądze za np. wypas owiec czy koszenie tradycyjną metodą.
Oczywiście powstałby
szum, że podkopujemy polski przemysł, ale przecież naczelna zasada
ochrony środowiska mówi o tym, że zanieczyszczający powinien płacić.
Kara powinna mieć następstwa resocjalizacyjne, tymczasem finansując
zakłady, które niszczą środowisko, nie jesteśmy w stanie ich
„wychować”.
Jak więc powinny
wyglądać fundusze ochrony środowiska? Znaczna większość ich wydatków
powinna iść bezpośrednio na ochronę przyrody, czyli na odszkodowania i
na służby jej ochrony. Pozostałą część można byłoby wydać na badania
naukowe, organizacje pozarządowe zajmujące się faktyczną i efektywną
edukacją ekologiczną czy na innowacje technologiczne na obszarach
chronionych. A przede wszystkim żadnych pieniędzy dla firm i ludzi
żyjących z niszczenia środowiska!
Jeśli w najbliższym czasie nie doczekamy się takiej reformy, to dalsze istnienie tego typu funduszy wydaje się bezzasadne.
Konrad Malec