Kuchnia w stylu „eko” – zdrowa i tania!
Zacznijmy od statystyk. Według badania zleconego przez Federację Polskich Banków Żywności w ubiegłym roku Polacy wyrzucili ok. 2 mln ton żywności. Inne analizy wskazują z kolei na szybki wzrost rynku suplementów diety – wydajemy na tego rodzaju preparaty średnio o 300 mln zł więcej z roku na rok.
Liczby najlepiej obrazują istnienie określonego trendu.
Czy zatem stać nas na marnowanie żywności? A może nasza wiara w uzdrowicielską moc kolejnych, reklamowanych preparatów, również jest złudna i na dodatek kosztowna? Takich pytań – jak widać – nie zadajemy sobie zbyt często, tymczasem bez większego zastanowienia dostosowujemy się do różnych stereotypów – jednym z nich jest mit o drogiej żywności ekologicznej.
Ilość kontra jakość
Typowy weekendowy obrazek – hipermarket, kolejki do kas, wózki napełnione po brzegi całymi zgrzewkami jogurtów, serów, wędlin, zapasów cukru, mąki, wreszcie – słodkich i słonych przekąsek.
To właśnie z tych koszyków „biorą” się statystyki PBŻ. Polacy wciąż kupują kompulsywnie – tymczasem żywność (szczególnie nabiał) ma swoją określoną przydatność do spożycia. Czy naprawdę potrzebujemy dziesięciu jogurtów, serków i innych produktów żywnościowych? I czy takie praktyki są tanie? Na pewno nie, jednak statystyki nie kłamią i wyraźnie widać, że przy robieniu tych najzwyklejszych zakupów – spożywczych – brakuje nam zdrowego rozsądku.
Zastanówmy się czy zakup złej jakości produktów (za to w większej liczbie) to na pewno dobra inwestycja dla naszego zdrowia? A może zdecydować się na jogurt… z jogurtem w składzie, a nawet (od czasu do czasu) na czekoladę z wysoką zawartością kakao, zamiast utwardzonych tłuszczów roślinnych?
Jeśli choć chwilę zastanowimy się nad tym co wkładamy do sklepowego koszyka (i po co?) okaże się, że prozdrowotne, czyli ekologiczne wybory, nie są ani drogie, ani, czego również wielu z nas się obawia – niesmaczne!
Nie tylko ekologiczne sklepy
Sklepy ze zdrową żywnością nie narzekają na brak klientów. Tego typu placówek handlowych przybywa w całej Polsce. Ekosklepy spotkamy już nie tylko w największych miastach. Nie wszystkich jednak na pewno zachęcą ceny – choć trudno byłoby powiedzieć, że są one „zaporowe”. Może zapłacimy więcej niż w popularnych dyskontach, ale weźmy poprawkę na stosunek ilości do jakości, a możemy tylko zyskać.
Alternatywą dla niekoniecznie tanich zakupów w sklepach stacjonarnych jest również coraz bardziej różnorodna oferta internetowych sklepów ze zdrową żywnością.
W większych miastach coraz większym zainteresowaniem cieszą się też różnego rodzaju targi żywności, podczas których można kupić ekologiczne warzywa, owoce i inne artykuły żywnościowe bezpośrednio od rolników.
Zarówno sklepy ekologiczne, jak wszelkiego rodzaju targi i festiwale żywności czy targi śniadaniowe wciąż wielu osobom kojarzą się jednak z czymś ekskluzywnym, drogim i w pewnym stopniu „wyalienowanym” z codzienności.
Nie jest to do końca prawda, ponieważ zainteresowanie (czy też popyt) kształtuje w sposób oczywisty również podaż i rynek pod tym względem rozwija się coraz dynamiczniej, a to oznacza dostępność oferty dla coraz szerszego kręgu odbiorców (również pod względem ich statusu materialnego).
Tak naprawdę, zdrową, ekologiczną i tanią żywność znajdziemy jednak w każdym sklepie, zarówno małym, osiedlowym, jak i w hipermarkecie, a nawet w najpopularniejszych dyskontach. Wystarczy się rozejrzeć…
Tanie jak… „barszcz”
Dodajmy od razu, że jak przysłowiowy barszcz – również tak samo zdrowe! Co? Nasze polskie, kulinarne skarby, które od lat tkwiły w niesłusznym zapomnieniu. Na szczęście w ostatnim czasie wracają do łask. Zaliczymy do nich na pewno kasze, które szczególnie będą nam smakowały w okresie jesienno-zimowym.
Spójrzmy na półki sklepowe – oprócz najpopularniejszych kasz jęczmiennych (drobnoziarnistych i pęczaku) znajdziemy też kasze gryczane (od niedawna również w wersji jasnej – o wiele zdrowszej od kaszy ciemnej i łatwiej przyswajalnej), grysik, kaszę jaglaną (nie bez powodu nazywaną królową kasz) kukurydzianą, owsianą, czy orkiszową.
Jeśli wydaje się nam, że kasze są nudnym i niewdzięcznym tematem w kuchni – oznacza to, że daleko nam do poziomu kulinarnego mistrzostwa.
A co powiedzielibyśmy na (idealne jesienią) pęczotto (zamiast risotta) – na bazie pysznego, zdrowego i wręcz śmiesznie taniego pęczaku, pieczonej dyni i papryki? Taka mała inspiracja na zachętę! Danie wspaniale się prezentuje, pachnie, a smakuje niebanalnie – to niezwykle atrakcyjne połączenie tradycji i egzotyką (którą w tym zestawie prezentuje cała gama ziół).
Kasza na słodko? W pierwszej kolejności na myśl nasuwa się nie przez wszystkich lubiane wspomnienie z dzieciństwa, czyli kleik z grysiku z dodatkiem sosu owocowego albo konfitur, abstrahując od tego, że to sympatyczne danie znajduje również wielu i to dorosłych adoratorów, dajmy się ponieść nieco większej kreatywności i sporządźmy np. … sernik z kaszy jaglanej!
Jeśli chcemy zadziwić rodzinę i gości, a przy okazji podarować sobie i młodym łasuchom dużą porcję zdrowia w cieście, które robi się nadzwyczaj łatwo – „kliknijmy” po inspiracje na każdy kulinarny blog (najlepiej wegetariański). Pasjonaci kuchni roślinnej potrafią jak nikt udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i to, co zdrowe, nie musi być ani drogie, ani niesmaczne!
Inny przykład? Beza na bazie siemienia lnianego – jej delikatność i orzechowy posmak nigdy nie zdradziłby prawdziwego pochodzenia, a że len jest jedną z najzdrowszych roślin, chyba nikogo nie trzeba przekonywać.
To dla nas również pretekst, by przejść do następnego eko-tematu…
Zdrowe suplementy – naturalne i tanie
Jesteśmy społeczeństwem żyjącym w biegu i na dodatek często uważającym owo zabieganie za wyznacznik życiowego sukcesu. Co prawda, powoli do głosu dochodzi moda na tzw. slow life, a w ramach tego trendu również celebrowanie jedzenia (poświęcania czasu na samodzielne przygotowywanie posiłków ze zdrowych komponentów) jednak przedstawione wyżej dane statystyczne dowodzą, że stosunkowo niewielu z nas chce zauważyć związek między stylem życia i odżywiania, a kondycją zdrowotną organizmu.
Czy trzeba rewolucji, żeby się zatrzymać, jeśli tak naprawdę nie do końca możemy sobie na to pozwolić, choćby ze względów finansowych?
Otóż nie. Zazwyczaj zabieganie jest pewnego rodzaju alibi dla… lenistwa. Dlatego zapewne, apteczne, a nawet sklepowe suplementy diety „wygrywają” z naturalnymi środkami, np. ziołami, które trzeba np. zaparzyć i stosować regularnie, aby dały dobry efekt. Okazuje się, że często nawet tak niewielka konsekwencja w prostym działaniu nas przerasta, a szkoda!
Specyfiki dostępne na rynku co najwyżej nam nie zaszkodzą, czasem mogą nawet pomóc, ale tylko wtedy gdy przyjmowane będą sporadycznie i z jednego źródła (nie kilka jednocześnie i na różne dolegliwości). W ten sposób warto np. suplementować magnez, którego w naszej diecie nie jesteśmy w stanie dostarczyć w odpowiedniej ilości, ale to sytuacja wyjątkowa.
Na szczęście w aptekach pojawiają się też w pełni naturalne i zdrowe suplementy – takie jak olej lniany. Z jednej strony – odkrycie ostatnich lat, z drugiej – najstarszy używany w Polsce olej, który wytwarzano w warunkach domowych już w średniowieczu.
To prawdziwy skarb, który potrafi zdziałać cuda w naszym organizmie, nie tylko wzmacniając jego kondycję, ale również wspomagając procesy odnowy i leczenia różnych chorób (w tym nawet nowotworów). Wspiera pracę serca i mózgu, sprawdza się świetnie jako odżywka dla skóry, włosów i paznokci – a to tylko niektóre z jego zalet. Tajemnicą „sukcesu” oleju lnianego są przede wszystkim nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT – Omega3 i Omega6 – w bardzo dobrych proporcjach).
Warto też korzystać z dobroczynnych właściwości siemienia lnianego. Jeśli niekoniecznie odpowiada nam specyficzny smak i aromat lnu, z tym problemem również możemy sobie poradzić w każdej kuchni – dodając siemię do różnych past, koktajli i wypieków, a olej (pamiętajmy, że swoje właściwości zachowuje jedynie, gdy podawany jest na zimno) – np. do sałatek i surówek.
Co na kanapkę?
Co prawda, niektórzy, chcąc zgubić zbędne kilogramy albo kierując się nowymi trendami dietetycznymi, rezygnują z jedzenia pieczywa, jednak większość z nas nie wyobraża sobie rozstania z „chlebem naszym powszednim” – co nie oznacza, że niezdrowym i zwykłym.
Nie ma też szczególnych powodów, aby pozbywać się go z naszego codziennego menu. Warto jednak postawić na jakość i wybierać pieczywo z pełnego przemiału, nie tylko smaczne, ale również bardzo zdrowe (m.in. dzięki zawartości błonnika pokarmowego wspomagającego procesy trawienia). Na dobrym pieczywie nie warto oszczędzać!
Zastanówmy się czy np. 1 zł różnicy w cenie to tak wiele – a wiemy (i widzimy) że podstawą naszej kanapki jest produkt z pełnego ziarna, bez dodatku wszelkiego rodzaju konserwantów, enzymów, polepszaczy itp. … Szczególnie wystrzegajmy się wyrobów z ciasta mrożonego, co prawda pięknie pachnącego w sklepie, ale wyjątkowo obfitującego w konserwanty.
Co położyć na kanapkę, która wciąż stanowi główny element składowy polskiego śniadania?
Czy na pewno najlepszym rozwiązaniem (i wcale nie tanim) jest średniej jakości wędlina (pełna dodatków smakowych i utrwalaczy) albo ser, który de facto jest produktem seropodobnym?
Wystarczy raz na kilka dni uruchomić blender i niewielką porcję naszej własnej energii, by sporządzić pyszne, zdrowe i tanie pasty kanapkowe na bazie roślin strączkowych. W ten sposób okaże się, że fasola może wystąpić na naszych stołach nie tylko w postaci zwykłej zupy albo tzw. fasolki po bretońsku, ale jako pyszna pasta, świetnie smakująca np. z ogórkiem kiszonym albo jako… bardzo zdrowy fasolowy… smalec!
Świetnie do wyrobu domowych past (i pasztetów) nadają się również: soja, soczewica, pestki słonecznika i dyni.
Zmieńmy zatem nastawienie, włączmy minimum chęci i czasu – a zdrowe i tanie gotowanie stanie się atrakcją dla całej rodziny. Zróbmy taki eksperyment – po kilku tygodniach przekonamy się, że nie tylko jesteśmy zdrowsi i pełni energii, ale również w żaden sposób nie ucierpiały nasze domowe finanse!
Konsultacja: http://www.wygodnadieta.pl/