Ekologiczny clubbing
Czy tańcząc można ocalić Ziemię? Owszem. Tak jest na dyskotece w Holandii. Josh Sims zaprasza na parkiet. Kiedy większość ludzi obserwuje klub w czasie zabawy, widzi kotłujący się tłum, błyskające światła i czuje dudnienie muzyki. Gdy spoglądają tam Stef van Dongen i Alijd van Doorn, widzą zużycie energii i sposoby, jak ją wykorzystać.
Kiedy ta dwójka się spotkała – były założyciel Enviu, holenderskiej organizacji not-profit, której celem jest udostępnienie rynku dla produktów z zakresu projektowania ekologicznego i obecny kierownik ds. badań i rozwoju w holenderskiej firmie architektonicznej Doll – zaczęła szukać praktycznych sposobów przybliżenia młodzieży zagadnień ochrony środowiska.
Dostrzegli wyzwanie – uczynić z klubbingu aktywność przyjazną dla środowiska. A było to faktycznie wyzwanie, bo, jak mówi Dongen, jest to jedno z miejsc, gdzie będziesz zmuszony do tego, by dbanie o ekologię uczynić sexy.
– W klubie ma być zabawa, flirty i ma być cool, a trudno jest myśleć w tych samych kategoriach o zaangażowaniu na rzecz środowiska. A przecież kluby, w których można potańczyć, mają na nie wielki wpływ.
W badaniach prowadzonych przez Enviu wyliczono, że średniej wielkości klub, otwarty przez trzy noce w tygodniu, zużywa 150 razy więcej energii, niż czteroosobowa rodzina przez cały rok.
Zatem zabrali się do pracy nad projektami, które mogłyby to zmienić. – W całym klubbingu istnieje potrzeba nowej warstwy doświadczeń, To może być właśnie zgodność z wymogami ochrony środowiska – sugeruje Van Doorn. – Zabawa w klubach jest bardzo konsumpcyjna. Być może jest to podstawowa aktywność konsumentów. Dlatego sądzę, że to dobry czas na zmiany.
Spółka rezyduje w dobrym miejscu. Rotterdam, gdzie znajdują się obie firmy, posiada obecnie bardzo proekologiczną scenę klubową. Jednym z najpopularniejszych w mieście klubów jest Worm, który działa, jak to ujął jego założyciel, Mike van Gaasbeek, jako pochodzący w 90-proc. z odzysku system konstrukcji, zorganizowany w opuszczonych budynkach. Ściany wykonano z plansz agentów nieruchomości, toalety z beczek po ropie, a siedzenia w sali kinowej to odnowione fotele samochodowe.
Ale Enviu/Doll planują wyniesienie eko-klubbingu na zupełnie nowy poziom. Dotychczasowym efektem ich współpracy jest wiele systemów, obecnie w fazie opracowania, które mogą zminimalizować uciążliwość klubbingu dla środowiska. Część tej technologii jest już dostępna, teraz należy ją przenieść do klubów.
Na przykład zasady projektowania akustycznego opierają się mniej więcej na tym samym, co zasady stosowane w rzymskich amfiteatrach. Dźwięk jest w nich wzmacniany, kiedy odbija się od powierzchni, dzięki czemu muzykę można odtwarzać przy stosunkowo niskim natężeniu dźwięku. To z kolei pozwala ograniczyć moc wzmacniaczy.
Mniej starożytne, lecz nie mniej innowacyjne rozwiązanie – w oświetleniu wykorzystuje się tę samą technologię diod LED, co w tylnych światłach samochodowych.
Enviu/Doll opracowały także własne systemy. Zaproponowały np. „dach relaksu” – wykorzystanie powierzchni klubowych dachów jako powierzchni palarni (cóż, co Holandia, to Holandia). Jednocześnie na dachu znajdują się niewielkie naczynia zbierające deszczówkę. Po ogrzaniu przez Słońce, wykorzystuje się ją jako ciepłą wodę do mycia umywalek w klubie.
– Nie chodzi o samą architekturę i design – sugeruje Dongen. – Zasadniczą sprawą jest wykorzystanie oddziaływania pomiędzy bawiącymi się osobami a środowiskiem. Uwielbiam tańczyć i wiem, że wśród innych osób w klubie jesteś zmuszony do spróbowania łączenia działania na rzecz środowiska z własnym interesem i zabawą.
Jednak najsprytniejsze pomysły dotyczą pokierowania ukrytą energią, zużywaną podczas głównej czynności, związanej z byciem w klubie: tańca. Naturalnie woda deszczowa nie jest jedynym źródłem wody. Jak zauważył Van Doorn, bawiący się w klubie bardzo się pocą. Uniesione ciepłem parowania powietrze idzie ku górze, aż zostaje wyssane z pomieszczenia. Przechodząc przez komorę chłodzącą skrapla się, po czym można je wykorzystać do spłukiwania ustępów.
Najbardziej pomysłowe ze wszystkiego jest jednak opracowanie parkietu, który ruchy bawiących się zamienia w prąd. Pierwsza taka prototypowa podłoga, nad którą prace skończą się w przyszłym miesiącu (będzie dostępna tego lata), wykorzystuje prosty system elektro-mechaniczny.
Energia z tańca
Tańczący naciskają na membranę na powierzchni podłogi, co uruchamia koło zamachowe, które generuje napięcie. Napięcie jest kierowane z powrotem ku systemowi, gdzie wykorzystano je do oświetlenia parkietu. Enviu/Doll pracują właśnie nad poprawieniem wydajności podłogi – aby nadwyżka prądu mogła zasilić nagłośnienie, oświetlenie lub klimatyzację. Im bardziej szalone tańce, tym intensywniej pracuje klimatyzacja. Podłoga wstępnie będzie wypuszczona na rynek jako zestaw kilku modułów. Ma to zachęcić właścicieli klubów do zainwestowania w nią (łatwiej taką przewozić pomiędzy lokalami).
– Takie podłoże w trakcie „pracy” nieznacznie się porusza, ale robi dobre wrażenie – zapewnia Van Doorn. – Nasze modele wypróbowaliśmy w biurze.
Badano też inne systemy – takie, które wymagają od tancerzy nadeptywania na włączniki lub choćby wykorzystujące drgania (w produkcji prądu uczestniczą wówczas fale dźwiękowe). Konstrukcja rozważanej na przyszłość wersji parkietu może zaczerpnąć z nowej technologii piezoelektryczności. Chodzi o system, w którym wykorzystuje się kryształy, które – poddane ciśnieniu – odpowiadają, generując niewielkie napięcie. Dziś ta technologia jest nieprawdopodobnie droga.
Klub w Harmonii ze Środowiskiem (Sustainable Dance Club) – jak Enviu/Doll nazywają swój projekt, przebadał nawet przenikalną substancję, którą można by wykorzystać do oddzielenia łazienek dla pań i panów.
Jeśli poczujesz do kogoś sympatię, poprzez gąbczastą „ścianę flirtu” możesz mu wysłać list w butelce.
– Butelka staje się trofeum – im więcej ich zbierzesz do końca wieczoru, tym lepiej wypadłeś – tłumaczy Van Doorn. Twoje punkty zostaną zsumowane w klubowym punkcie recyklingu. – Trzeba przyznać, że to jeden z bardziej szalonych pomysłów. Chodzi jednak o to, aby klubbing nadal był zabawnym doświadczeniem. Kiedy mówisz ludziom, że to źle, że zużywają zbyt wiele prądu lub wody, możesz ich zacząć denerwować.
Dongen jest przekonany, że kiedy tylko idea ekologicznego klubbingu rozpowszechni się, szybko znajdzie wzięcie. Jednak wzbudzenie zainteresowania, nawet na krótką metę, przychodziło powoli.
W końcu ubiegłego roku Enviu/Doll gościli w Rotterdamie Critical Mass – swój pierwszy wieczór Klubów w Harmonii ze Środowiskiem. Przedstawili swoje plany i próbki kilku pomysłów, m.in. światła z diod LED, toalety spłukiwane deszczówką, a nawet system, który pozwala odzyskać wodę pitną z moczu.
Tego wieczoru piwo miało spore wzięcie, a jednak 1,4 tys. bywalców klubu ciepło przyjęło całą prezentację. Kolejne takie wydarzenie, połączone z prezentacją modułowego systemu podłogi, ma się odbyć tego lata.
Trudniej było przekonać organizujących lokale do podchwycenia idei Klubów w Harmonii ze Środowiskiem.
– Nawet jeśli w pełni ekologiczny klub mógłby przynieść oszczędności sięgające 60-proc. normalnych kosztów jego utrzymania, większość organizatorów małych klubów posiada wizje dotyczące zarządzania finansami tylko na krótką metę – zauważa Van Doorn.
Władze miasta Rotterdam, które ostatnio przyłączyło się do programu ekologizacji miast Clinton Climate Initiative i jest pionierem w podejściu do ekologicznych zagadnień, są poważnie zainteresowane sfinansowaniem pierwszego klubu, w którym zostaną zrealizowane wszystkie pomysły Enviu i Doll.
Zostanie on otwarty w przyszłym roku. Sprawy biegną szybko: personel ekologicznego klubu spotyka się z organizatorami lokali z Mediolanu, Nowego Jorku i Melbourne. Dongen i Van Doorn przewidują, że formuła ekologicznego klubu stanie się standardem w ciągu dekady. Wtedy, gdy obecne pokolenie klubowiczów stanie w awangardzie wszelkich działań na rzecz środowiska.
The Independent