Energetyka wiatrowa przenosi się z lądu na morze?
Morskie farmy wiatrowe są znacznie bardziej efektywne od lądowych (mogą pracować z pełną mocą powyżej 5000 godzin rocznie), co nawet przy wyższych kosztach obsługi i instalacji powoduje, że są one bardziej opłacalne
– wyjaśnia dla portalu wnp.pl Katarzyna Michałowska-Knap, wicedyrektor ds. badań i rozwoju, koordynator zespołu ds. energetyki wiatrowej z Instytutu Energetyki Odnawialnej.
– Mają one ponadto mniejszy wpływ na środowisko, zwłaszcza na krajobraz, co jest dodatkową motywacją dla niektórych krajów do wsparcia tej gałęzi OZE. Jako ciekawostkę można podać fakt, że rozważa się zastosowanie na morzu technologii, których na lądzie zaniechano, ze względu m.in. na oddziaływanie akustyczne (np. elektrownie dwuskrzydłowe lub jednoskrzydłowe), a które potencjalnie mogą być bardziej efektywne od obecnie stosowanych – dodaje Katarzyna Michałowska-Knap.
– Ponadto potencjał techniczny energetyki wiatrowej nie jest nieograniczony i w niektórych krajach na lądzie brakuje już miejsca np. w Niemczech (gdzie zainstalowano obecnie prawie 28 GW elektrowni wiatrowych) lub w małych, gęsto zaludnionych krajach takich jak Holandia. Jednakże nikt nie rezygnuje z lądowych farm wiatrowych – do 2020 roku w dalszym ciągu będą one stanowiły większość (ok. 80%) mocy zainstalowanej w UE, zgodnie z przesłanymi do Komisji Europejskiej Krajowymi Planami Działania. Temat farm wiatrowych na morzu, choć w Polsce uchodzi za innowacyjny, w rzeczywistości nie jest nowy – programy w tym zakresie rozpoczęto w wielu krajach UE ok. 10 lat temu, kiedy moc zainstalowana farm wiatrowych na lądzie była jeszcze niewielka. Obecny rozwój tego rynku to właśnie rezultat tych decyzji, a nie tego co się obecnie dzieje na lądzie, w tym rzekomych oddziaływań na zdrowie człowieka – wyjaśnia dalej ekspert IEO.
Uwzględniając ograniczenia środowiskowe, potencjał techniczny polskich obszarów morskich można w tej chwili ocenić na 20 GW mocy zainstalowanej. Potencjał rynkowy do 2020 roku to ok. 1500 MW, do 2030 roku ok. 5000 MW. Jednak jak przed każdym sektorem energetyki odnawialnej, także i przed morską energetyką wiatrową piętrzą się liczne bariery.
– Inwestycje na morzu, w porównaniu z lądowymi, charakteryzują się wyższym stopniem ryzyka inwestycyjnego. Stąd rozwój morskiej energetyki wiatrowej jak dotąd ma miejsce wyłącznie w krajach, które mają programy jej rozwoju i specjalne systemy wsparcia uwzględniające jej specyfikę. Obecnie polskie prawo nie jest zupełnie dostosowane do potrzeb tego sektora. Część barier administracyjnych zostanie prawdopodobnie usunięta wraz z nowelizacją ustawy o obszarach morskich RP, jednakże nadal brakuje nam jednoznacznej polityki wsparcia i długoterminowej wizji wykorzystania morza dla celów energetycznych. W zasadzie bariery rozwojowe dla energetyki wiatrowej na morzu są takie same jak na lądzie (problemy środowiskowe, z przyłączeniem do sieci), tylko ich pokonanie trwa dłużej i jest bardziej skomplikowane i kosztowne (konieczność długotrwałych badań w warunkach morskich) – tłumaczy Katarzyna Michałowska-Knap.
Jednym z ważniejszych zagadnień, z którym boryka się obecnie cała Europa, jest budowa morskich sieci elektroenergetycznych, które umożliwią efektywne przesłanie na ląd wyprodukowanej energii.
– Wyniki projektu OffshoreGrid, w którym uczestniczy Instytut Energetyki Odnawialnej, pokazują, że zintegrowane, systemowe podejście do rozwoju sieci elektroenergetycznych dla przyszłych farm wiatrowych pozwala na znaczne zredukowanie kosztów przyłączenia do sieci i efektywną gospodarkę wyprodukowaną energią. W Polsce istnieje na razie jedynie ogólna wizja przedstawiona przez konsorcjum Polskie Sieci Morskie, a uczestnictwo naszego kraju w inicjatywach europejskich w tym zakresie jest niezbyt aktywne – mówi koordynatorka zespołu ds. energetyki wiatrowej.
Ze względu na ogromną skalę planowanych w Europie inwestycji rozwój morskiej energetyki wiatrowej stwarza także dużą szansę dla polskich przedsiębiorstw. W najbliższych latach wzrośnie zapotrzebowanie na dostawy komponentów do elektrowni i sprzęt instalacyjny (statki, platformy), a także na wykwalifikowany personel.
– Realizacja w Europie scenariusza 40 GW mocy zainstalowanej (realnego do 2020 roku) oznaczałaby w ciągu najbliższych 10 lat inwestycje o skali 60 mld euro, w skali rocznej od 3 mld w roku 2011 do prawie 9 mld w 2020, z perspektywą dalszego wzrostu do roku 2030 (do 140 mld euro). Obecnie mówi się o potrzebie budowy 20 specjalistycznych jednostek pływających do budowy morskich farm wiatrowych, o wartości 150-200 mln euro każda. Oznacza to wielką szansę dla polskiego przemysłu stoczniowego. Ponadto wzrośnie zapotrzebowanie na konstrukcje stalowe i betonowe, które już w tej chwili posiadają w ofercie polskie firmy (np. Energomontaż Gdynia dostarczył obudowę transformatora dla duńskiej farmy wiatrowej Rødsand). Potrzebne będzie w znacznej ilości okablowanie podmorskie i produkty przemysłu elektromaszynowego, a także fachowy personel przygotowany do pracy na morzu – ocenia Katarzyna Michałowska-Knap.
Ponadto morskie farmy wiatrowe przyczyniają się znacząco do rozwoju terenów portowych i miast nadmorskich).
– Rozwój ten nie kończy się w momencie zbudowania farmy wiatrowej, gdyż na etapie eksploatacji istnieje potężny rynek usług serwisowych. W skali UE jego obroty mogą wynieść kilka miliardów euro rocznie i także na tym rynku polskie firmy mogą zaistnieć – podkreśla dla portalu wnp.pl Katarzyna Michałowska-Knap, wicedyrektor ds. badań i rozwoju, koordynator zespołu ds. energetyki wiatrowej z Instytutu Energetyki Odnawialnej.
wnp.pl, Patrycja Batóg