Jazda za grosze – jak najbardziej możliwa
Wizyty na stacjach paliw nie należą do miłych z bardzo prozaicznej przyczyny. Powodem nie są w tym przypadku akurat ciągłe zapytania sprzedawców o chęć zakupu hot doga czy też prośby o pokazanie karty lojalnościowej.
Mina przeciętnego kierowcy staje się mniej pogodna, gdy w kasie przychodzi moment zapłaty za tankowanie.
W obliczu tak wysokich cen wielu z nich stara się coś z tym zrobić.
Wariant niekoniecznie idealny
Jeszcze do niedawna recepta na obniżenie kosztu przejechania jednego kilometra była bardzo prosta. Wystarczyło zamienić swój samochód na nowy, wyposażony w silnik wysokoprężny. Niskie zużycie paliwa w takim wypadku nie było czymś nadzwyczajnym, ponieważ jednostki te projektowano tak, by do pracy potrzebowały możliwie, jak najmniej oleju napędowego. Dodatkowo cechowała je długa żywotność. Wydaje się jednak, że tamte czasy już nie wrócą. Po pierwsze cena oleju napędowego zrównała się z benzyną bezołowiową. Po drugie z powodu coraz bardziej rygorystycznych norm spalin silniki diesla są znacznie bardziej zaawansowane technicznie, przez co także bywają koszmarnie drogie w serwisowaniu. Padające turbiny to nic w porównaniu do stale zapychających się filtrów cząsteczek stałych (DPF), które do tanich nie należą.
Sprawdzone rozwiązania są najlepsze
Mimo trwającego do niedawna boomu na jednostki wysokoprężne klienci nadal chętnie kupowali auta zasilane benzyną bezołowiową. Teraz każdego roku z salonów wyjeżdża więcej tego typu konfiguracji. Nic dziwnego, skoro silniki te cechuje wysoka trwałość. Usterki osprzętu mogą się przytrafić, ale koszty części są znacznie niższe niż w dieslach. Producenci zadbali też o to, by spalały one jak najmniejsze ilości paliwa. Zjawisko to określa się mianem „downsizingu”. Wszystko polega na tym, że ten sam samochód zostaje wyposażony w silnik o zbliżonej mocy, ale niższej pojemności skokowej i liczbie cylindrów. Zabieg ten ma zagwarantować jeszcze niższe niż dotychczas spalanie przy ograniczeniu emisji spalin. Nie każdemu ten wariant odpowiada, ponieważ niektórzy zwyczajnie lubią słuchać pracy sześciocylindrowego, widlastego silnika wkręconego na obroty.
Rozsądny kompromis
Posiadacze pojazdów wyposażonych w duże, paliwożerne jednostki benzynowe nie muszą się rozstawać ze swoimi autami na dobre. Wystarczy, że zainteresują się opcją instalacji zasilanej paliwem, jakim jest gaz LPG. Największym plusem tego rozwiązania jest to, że w dowolnym momencie można przełączyć samochód na benzynę. Pozwala to poruszać się bezstresowo na odcinkach, gdzie nie ma zbyt wielu stacji paliw. Oczywiście sama instalacja trochę kosztuje, jednak im więcej kilometrów pokonuje samochód, tym szybciej kwota ta się zamortyzuje. Potem jazda będzie już czystą oszczędnością, ponieważ cena za 1 decymetr sześcienny gazu nadal jest nie do przebicia.
W dobie wysokich cen paliwa kierowcy, jak i producenci samochodów szukają optymalnych rozwiązań. Jedną z ciekawszych opcji, która cieszy się w Polsce szczególną popularnością to zasilanie auta gazem LPG. Dzieje się tak nie bez przyczyny, gdyż w kategorii opłacalności nie ma sobie równych.
eco