Rozmnażanie In Vitro i zabijanie GMO
Niedawno Premier przekazał nam, że na zapładnianie poza ustrojowe planuje wydać 250 mln złotych – Pod hasłem leczymy bezpłodność kryje się przede wszystkim wzrost poparcia dla partii rządzącej Pisałam o tym: Salon24
W ślad za tą zapowiedzią 8 listopada PO i PSL przegłosowały w sejmie tzw. ustawę o nasiennictwie. Nazywaną przez wielu "ustawą ludobójczą". Teraz nie będzie obowiązku podawania na etykiecie produktu zawartości GMO. Wprowadzono też możliwość rejestracji nasion genetycznie zmienionych.
Dlaczego, z jednej strony nas rozmnażają, a z innej modyfikują tak, aby zmniejszać populację? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. GMO jest czymś czego natura nie stworzy. Jest genetycznym łamaniem kodu i ingerencją w zdrową żywność. Czyni się to po to, aby efektowniej wyglądał produkt, a jego termin do spożycia był dużo dłuższy. Tylko, że tak skonstruwano zapisy, że nie mamy wpływu na wybór, bo żywność GMO nie musi być jako taka oznaczana.
Badania na szczurach pokazały, że populacja karmiona wyłącznie GMO nie tylko dużo szybciej umierała, ale zapadalność na wszelakie nowotwory była zatrważająca. W odniesieniu do zapowiedzianej przez Donalda Tuska leczonej niepłodności metodą In Vitro należy też zwrócić uwagę, że szczury karmione GMO cierpiały na mocno zmniejszoną rozrodczość.
Mleko cichy zabójca, którego żaden ssak nie spożywa dłużej niż do osiągnięcia trzykrotnej wagi urodzeniowej (w przypadku człowieka do 1 roku życia) jest nadal promowane w Polsce w akcjach "Pij mleko będziesz wielki". W ślad za tym odnotowuje się wzrost alergii u dzieci, otyłość, cukrzycę i wiele innych chorób. A co się stanie, kiedy to mleko będzie pochodzić od krowy karmionej wyłącznie GMO?
Wtedy pozostanie wyłącznie In Vitro?
Najboleśniejsze jest to, że czy nam się to podoba, czy nie będziemy jeść to g….o i to sami je kupując, bo przecież jeść trzeba.
Ewa Gutek