Sezonowa depresja
Wielu z nas narzeka na przygnębienie nadchodzące wraz z zimą. Któż jednak podejrzewa, że może być dotknięty poważną – afektywną chorobą sezonową o przebiegu jedno – lub dwubiegunowym – czyli zimową depresją?
Co właściwie jest podstawową przyczyną zachorowań na zimową depresję?Odpowiedź jest niezbyt skomplikowana – spadek natężenia światła słonecznego.
Depresja zimowa dotyka jednak tylko tych, którzy mają ogólne skłonności do depresji. Nie wszyscy zatem zwolennicy słonecznych kąpieli, źle znoszący zimowy spadek natężenia światła, to ofiary tej choroby. Prawie wszyscy podlegamy wprawdzie oddziaływaniu natężenia światła słonecznego na nasze samopoczucie ale – na szczęście – przytłaczająca większość z nas nie zapada na depresję zimową.
depresja2 Z prezentowanych przez Łukasza Święcickiego z Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie danych wynika, że depresja zimowa dotyka około 2,4 proc. populacji, zaś według najbardziej pesymistycznych szacunków badaczy – do 9,7 proc.
Są to przede wszystkim osoby z wyższym wykształceniem. Nie oznacza to jednak, że poziom wykształcenia uprawdopodobnia zachorowanie. Chodzi o związany z wyższym wykształceniem tryb życia – siedzący i osadzony w zamkniętych pomieszczeniach oświetlanych głównie przez sztuczne źródła światła.
Z innych badań wynika, że intensywność odczuć związanych z tą chorobą: spadek poziomu energii, spowolnienie, ponadprzeciętna senność a także podwyższony apetyt (zwłaszcza na węglowodany) to problem ludzi młodych i przede wszystkim kobiet. Zwiększenie wagi towarzyszące zimowej depresji dotyczy aż 70% osób dotkniętych chorobą.
Niektórzy cierpiący na zimową depresję nie powracają do tak zwanej normy (normotymii) na wiosnę i/lub latem, wchodzą natomiast w fazę hipomanii, czyli euforycznego, pozytywnego nastrojenia znacznie przekraczającego normę.
Pomijając oddziaływanie farmakologiczne (podawanie fluoksetyny i sertraliny) najczęściej podejmowaną strategią leczenia jest tzw. fototerapia, czyli leczenie światłem białym emitowanym przez specjalnie do tego celu zaprojektowane lampy emitujące światło o natężeniu od 7 do 10 tysięcy luksów. Należy przy tym brać pod uwagę, że niektórzy reagują na takie leczenie bólem i zawrotami głowy (12%), stanami hipomaniakalnymi (8%), ogólnym rozdrażnieniem (6%) bądź nasileniem poziomu niepokoju (4%).