EKO w słowie i czynie

Edukują, organizują akcje albo bronią pięknych miejsc. Są wśród nas ludzie, którzy nie poprzestają na mówieniu o ekologii, lecz biorą się do dzieła.

Dlaczego nie dbamy o środowisko, nie segregujemy śmieci, nie oszczędzamy wody i prądu? Nie chce nam się. Ale są osoby, które nie tracą czasu na wymówki, tylko działają. Przedstawiamy tych, którym zależy na ekologii. Bierzmy z nich przykład.

Ekologię można łączyć z biznesem Paweł Auch,współwłaściciel firmy graficznej, która angażuje się w projekty ekologiczne. Sprowadza do Polski m.in. „biobagi”, woreczki z tworzywa ze skrobi kukurydzianej rozkładające się całkowicie w ciągu półtora miesiąca. Promuje także „psi pakiet” – system dystrybutorów worków i pojemników na psie odchody. Zaangażowanie naszej firmy w ekologię to konsekwencja wygranego w 2005 r. konkursu na kampanię wspierającą jeden z parków narodowych w RPA. Potem razem z moim wspólnikiem Tomaszem Woźniakiem podjęliśmy współpracę z WWF.

Prywatnie bulwersowały nas kwestie psich odchodów pozostawionych na ulicach. Kiedy byłem w Danii, zauważyłem, że mimo iż jest tam dużo psów, nie ma problemu nieczystości. Mieszkańcy korzystali z woreczków i pojemników na psie odchody. Zapożyczyliśmy pomysł i rozpoczęliśmy promocję „psiego pakietu” w Polsce. Innym razem podpatrzyliśmy ekologiczne worki wykonane z kukurydzy.

Dziś mamy je w ofercie naszej firmy. Taki worek to przecież duża oszczędność. „Biobagi” produkowane są z materiałów odnawialnych, więc są bezpieczniejsze dla środowiska niż papierowe torby. Mamy jeszcze wiele innych pomysłów, niestety, projekty ekologiczne nie są w Polsce dochodowe. Mam nadzieję, że to się zmieni w najbliższych latach.

To nie tylko nasz świat Dr Andrzej Kassenberg,założyciel i prezes Instytutu na rzecz Ekorozwoju, który od wielu lat działa na rzecz ochrony środowiska. Był członkiem polskiej delegacji na Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro (1992) oraz w Johannesburgu (2002). W 2005 r. został wybrany człowiekiem Roku 2005 w dziedzinie ekologii. Moim zdaniem najważniejsze dla środowiska są proste, codzienne czynności – segreguję śmieci, co jest obowiązkiem każdego z nas, kiedy myję zęby, nie puszczam wody, tylko nalewam sobie ją do kubka.

Regularnie korzystam z transportu publicznego, często jeżdżę na rowerze. W pracy również wprowadziliśmy ekologiczne rozwiązania – mamy recykling oraz czujniki na korytarzach, które włączają automatycznie światło dopiero wtedy, kiedy ktoś wchodzi – to nam oszczędza mnóstwo energii!

Musimy pamiętać, że to nie jest tylko i wyłącznie nasz świat, że przyszłe pokolenia też będą z niego korzystać. Mam takie ulubione hasło austriackich Zielonych, że pożyczyliśmy Ziemię od naszych wnuków i musimy o nią dbać, bo rzeczy pożyczone oddaje się w nienaruszonym stanie. To właśnie najlepiej ilustruje moją filozofię życiową, której zawsze staram się być wierny.

Miałem dość miasta Piotr Ciszek,informatyk, który porzucił życie w mieście i zajął się restauracją pruskiego pałacu w Nakomiadach. Chce przywrócić mu dawną świetność. Z zamiłowania ekolog – walczy m.in. o to, aby drogowcy nie wycinali przydrożnych drzew. Kilka lat temu stwierdziłem, że życie w mieście to abstrakcja, pogoń za niczym. Postanowiłem przeprowadzić się na wieś.

Dziś remontuję stary pałacyk na Mazurach. Udało mi się stworzyć duży ogród warzywny, więc w domowym jadłospisie mam dużo zieleniny. Otworzyłem też manufakturę ceramiczną, w której wytwarzamy historyczne piece kaflowe takie jak w XVIII w. na terenie Prus Książęcych. Walkę o zachowanie przydrożnych alei rozpocząłem z grupą znajomych.

To ewenement w skali europejskiej. Drogowcy uzasadniają wycinkę względami bezpieczeństwa, ale to nieprawda, że drzewa zagrażają kierowcom. Tam, gdzie są wycięte, jest tak samo dużo, a może nawet więcej wypadków. Poza tym drzewa ścina się ze względów finansowych. Z 200-letnich dębów czy 150- -letnich jesionów można zrobić np. piękną posadzkę. Obserwuję, że dzięki naszym działaniom coraz więcej osób się budzi. Mieszkańcy zaczynają rozumieć, że przydrożne aleje to element dziedzictwa kulturowego.

Powoli, małymi krokami Franciszek Szmigla, wójt gminy Tomaszów Mazowiecki, która postawiła na ekologię. Mieszkańców namawia się do segregowania śmieci, organizowane są festyny i zabawy, które uczą porządku. Nie mamy wyboru i musimy dbać o czystość, ponieważ jesteśmy gminą turystyczną.

Tomaszów leży między Pilicą a Zalewem Sulejowskim. To piękne tereny, ale przyjezdni nie zatrzymywaliby się na dłużej, gdyby było tu brudno. Postawiliśmy na selektywną zbiórkę śmieci. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wśród wielu wydatków wywóz nieczystości spada na ostatnie miejsce na liście naszych mieszkańców.

Ale chcemy ich przekonać i dochodzimy do ideału małymi krokami. Zależy nam też na podniesieniu świadomości. Organizujemy imprezy ekologiczne, konkursy. Najłatwiej jest trafić do dzieci, dlatego wiele akcji prowadzimy na terenie szkół. Szukamy też sponsorów. Ostatnio udało nam się pozyskać dużą firmę, dzięki której kupiliśmy sześć zestawów pojemników do segregacji. W ten sposób jeszcze efektywniej będziemy mogli odzyskiwać odpady.

Studenci do roboty

Magda Petryniak z krakowskiego stowarzyszenia Manko. Organizacja skupia studentów i absolwentów krakowskich uczelni. Jednym z głównych punków jej działalności jest dbanie o ekologię. Tu powstał słynny Lokal bez Dymka, na którym potem wzorowała się większość klubów w Krakowie i nie tylko. Teraz zaczyna akcję „Ekosegregacja 2007” oraz ogólnopolski konkurs „Ekouczelnia” (na najlepszy system segregacji odpadów na uczelniach i w akademikach). Szczegóły na stronie www.ekosegregacja.pl.

>Działamy na wielu polach, ale ekologia jest jednym z głównych. Uważamy, że jest to jeden z najważniejszych aspektów życia, o którym w Polsce się za mało mówi. Przekonywaliśmy żaków z Akademii

Ekonomicznej do zbierania makulatury, bo wyszliśmy z założenia, że na uczelniach marnuje się bardzo dużo papieru. Zebraliśmy aż 1,5 tony. Studenci się zapalają do tego typu akcji i bardzo dobrze się z nimi współpracuje. Ale udaje nam się przekonać do tego także pozostałych mieszkańców Krakowa. Od kilku lat promujemy Krakowski Festiwal Recyklingu na Błoniach, gdzie każdy może przynieść posegregowane odpady. Działamy spontanicznie

– jest pomysł, a my zastanawiamy się, jak go wprowadzić w życie. Tak powstały „Ekojuwenalia” podczas których namówiliśmy studentów, by swoje śmieci przynosili do nas. W ten sposób uzbieraliśmy 14 dużych worków, a miasto było tak zaskakująco czyste, że całą akcję opisały lokalne gazety. Teraz realizujemy całoroczną kampanię „Ekosegregacja 2007”. Mamy co robić i na tym na pewno nie poprzestaniemy.

an, ewzaj, ol

 

Może Ci się również spodoba

Korzystaj�c z naszej strony wyrażasz zgod� na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Wi�cej informacji tutaj . Zaktualizowali�my nasz� polityk� przetwarzania danych osobowych - RODO. Tutaj znajdziesz tre�� naszej nowej polityki a tutaj wi�cej informacji o Rodo