Redukcja CO2? Zależy od właścicieli firm i „Kowalskiego”, nie od polityków
W Katowicach trwa Szczyt Klimatyczny ONZ, czyli tzw. COP (Conference of the Parties). Przez dwa tygodnie politycy, biznesmeni, naukowcy i eksperci będą dyskutować o działaniach na rzecz polityki klimatycznej. Tymczasem to od właścicieli firm i obywateli zależy to, czy uda się ograniczyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery i tym samym zatrzymać globalne ocieplenie.
Zakłady przemysłowe, dymiące kominy i spowite smogiem miasta – taki obraz zazwyczaj przychodzi nam na myśl, gdy mowa o największych trucicielach środowiska i konieczności ograniczenia emisji CO2. To poważny błąd. Problem dotyczy bowiem każdej firmy i każdego odbiorcy produktów.
Jak zniszczyć miliony dolarów i…. drzew
W tym roku firma Burberry, znana przede wszystkim ze swej słynnej kratki i płaszczy, zniszczy swoje produkty o wartości 38 mln dolarów. Przyczyna jest wyjątkowo błaha – produkty w sezonie się nie sprzedały a firma nie dopuszcza wyprzedaży. Burberry to nie jedyna marka odzieżowa, która budzi kontrowersje swoim podejściem. Nadmiar swoich wyrobów skórzanych spala również Louis Vuitton, a H&M – jak wykazało śledztwo duńskiej telewizji – spalał przez ostatnie lata aż 12 ton odzieży rocznie. To czyste marnotrawstwo i prawdziwy dowód na to, że ograniczenie emisji szkodliwego dwutlenku węgla, zależy nie tylko od decydentów, polityków, ale w dużej mierze od właścicieli firm i konsumentów.
Przemysł odzieżowy zajmuje drugie miejsce w rankingu branż najbardziej zanieczyszczających środowisko. Przed nim są tylko koncerny naftowe – zwraca uwagę Eileen Fisher, właścicielka jednego z odzieżowych potentatów, eksportującego swoje produkty do ponad 200 krajów na świecie. Jest w tym dużo racji. Sami Amerykanie kupują ponad 22 mld ubrań rocznie, z tego zaledwie kilka procent produkuje się na miejscu. Nietrudno wyobrazić sobie ile energii potrzeba, by je wytworzyć a następnie dostarczyć do końcowego odbiorcy. Podobnych przykładów marnotrawstwa i negatywnego wpływu na środowisko jest o wiele więcej. Choćby papierowe faktury.
W kleszczach papieru
Co miesiąc otrzymujemy od dostawców usług telekomunikacyjnych, energetycznych, spółdzielni mieszkaniowych papierową fakturę lub w postaci pliku PDF, którego zawartość i tak trzeba wydrukować. W relacjach pomiędzy przedsiębiorcami jest podobnie. W dobie technologii pozwalających na wystawianie i odbiór automatycznych faktur, nie wymagających wydruku, jest to czyste marnotrawstwo i działanie wręcz antyekologiczne – zwraca uwagę Tomasz Kuciel, prezes firmy Edison będącej częścią konsorcjum PEF Expert, które jest brokerem rządowej Platformy Elektronicznego Fakturowania.
Z wyliczeń Edisona wynika, że wystawiając i odbierając rocznie 10 000 faktur firma oszczędza 30 000 kartek papieru, ocalając tym samym 2 drzewa. Teoretycznie niewiele, jednak szacuje się, że w Polsce każdego roku wystawia się około półtora miliarda faktur, średnio 4 000 000 dziennie. Wystarczy więc niecała doba, żeby uratować pół tysiąca drzew. Argumentem jest też ograniczenie emisja CO2.
– Gdyby udało się wprowadzić całkowity automatyczny obrót faktur, to rocznie uratowalibyśmy 300 tys. drzew. Jednocześnie do atmosfery nie wprowadzilibyśmy 1 mln kilogramów substancji zanieczyszczających powietrze. Pamiętajmy, że do wytworzenia i transportu 1,5 mld faktur potrzeba tyle paliwa, ile do przejechania 39 mln kilometrów przeciętnym samochodem.
Warto mieć to na uwadze zastanawiając się nad możliwościami ograniczenia emisji CO2 – zwraca uwagę Tomasz Kuciel. Według tegorocznych danych Eurostatu, Polska znajduje się w połowie zestawienia największych emitentów CO2 w Unii Europejskiej. Tuż przed nami są Finlandia, Włochy i Belgia, tuż za: Francja oraz Grecja. Jesteśmy piątym co do wielkości krajem w Europie z największym udziałem emisji dwutlenku węgla. Zmiany są więc bardzo potrzebne, ale wiele zależy od podejścia przedsiębiorców. Przykład?
Miasta mają pole do popisu
Od połowy kwietnia przyszłego roku polska administracja publiczna będzie zobowiązana do przyjmowania automatycznych, elektronicznych e-faktur. To dobry sygnał dla rynku, bo doświadczenia pokazują, że zmiany w administracji zazwyczaj pociągają za sobą zmiany w biznesie. Pytanie na ile uda się przekonać do nich przedsiębiorców. EDISON wyliczył, że firma wystawiająca miesięcznie 1000 automatycznych e-faktur ocali 1 drzewo. Argumentem jest jednak nie tylko środowisko, ale i pieniądze. Dzięki rezygnacji z papieru firma oszczędzi rocznie około 40 osobo-dni (lub 40 dni pracy 1 osoby) i ok. 20 000 zł na materiałach i energii. Przy 10 tys. faktur te oszczędności są znacząco większe.
Dużo do powiedzenia w kwestii ekologii i ograniczenia emisji CO2 i wprowadzeniu automatycznych faktur mają miasta. Zachętą mogą być znaczące oszczędności. Bruno Koch, autor raportu „E-Invoicing/E-Billing. Digitisation & Automation” stawia tezę: „jeden mieszkaniec, jedna faktura” i twierdzi, że reguła ma zastosowanie w aglomeracjach zamieszkałych przez minimum pół miliona ludzi. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę podatki, opłaty za wywóz śmieci, dystrybucję energii i komunikację, to na jednego mieszkańca przypada rocznie od dwóch do sześciu faktur.
W zestawieniu pada przykład Warszawy, miasta z populacją dwóch milionów mieszkańców i prognozą potencjalnych, rocznych oszczędności w wysokości 55 mln Euro. Sumując, pod kątem populacji, dziewięć kolejnych największych polskich miast otrzymamy wynik 4,5 mln mieszkańców. Hipotetycznie daje to przy rozliczaniu z samorządem i wykorzystaniu automatycznych e-faktur oszczędności na poziomie około 120 mln Euro rocznie. Dodatkowo oznacza to oszczędność 900 drzew i redukcję 3000 kg substancji zanieczyszczających powietrze. Pojawia się jednak istotne zastrzeżenie w opozycji do wyliczeń Kocha. Szwajcar zakłada, że 40% elektronicznych rozliczeń odbywa się w formie maila i załącznika PDF, a 60% jako e-faktura do automatycznego przetwarzania. Tymczasem w Polsce ponad 84% faktur wystawia się w papierowej formie, a większość tych elektronicznych to zwykły PDF, który z automatyczną, elektroniczną fakturą nie ma nic wspólnego. To oznacza, że u nas te oszczędności mogą być znacznie większe – mówi Tomasz Kuciel z Edisona.
Internet wielkim trucicielem?
Potencjał do ograniczenia redukcji CO2 tkwi nawet w….. Internecie. Szacuje się, że od początku tego roku globalna sieć wyemitowała do atmosfery ponad 1 mld ton dwutlenku węgla. Nie ma w tym nic dziwnego. Rośnie znaczenie nowych technologii – Big Data, chmury obliczeniowej czy Internetu Rzeczy. Centra danych zużywają już tyle samo prądu, ile potrzebują do funkcjonowania blisko 60-milionowe Włochy. Oczywiście są sposoby, by ten negatywny wpływ na środowisko ograniczyć.
Dzięki wirtualizacji firmowej infrastruktury IT możliwa jest redukcja emisji dwutlenku węgla o równowartości całej konsumpcji CO2 potrzebnej do zasilenia elektrowni we Włoszech, Hiszpanii, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii razem wziętych. Na tym polega piękno nowych technologii jak cloud, edge computing czy infrastruktura konwergentna.
To fundament, który pozwala tworzyć narzędzia przyspieszające działanie biznesu, ale jednocześnie gwarantuje zdrowy i bezpieczny klimat – zwraca uwagę Joe Baguley, wiceprezes i dyrektor generalny ds. technologicznych w firmie VMware, dostawcy oprogramowania do wirtualizacji serwerów, dysków, sieci oraz usprawniającego cyfryzację przedsiębiorstw.
Dzięki naszym technologiom tylko w 2017 r. udało się zredukować emisję dwutlenku węgla o 540 mln ton, co jest odpowiednikiem dwóch trzecich całej konsumpcji CO2 w USA. Pozwoliło nam to osiągnąć w naszych działania neutralność węglową – podkreślał niedawno na konferencji technologicznej VMworld 2018 w Barcelonie, Pat Gelsinger, prezes firmy VMware.
.
red