Spór o elektrownię jądrową w Polsce.
Rząd chce w 2020 r. uruchomić pierwszą w Polsce elektrownię jądrową. – Na 192 państw, członków ONZ, takie elektrownie ma jedynie 31 krajów – wyliczał Radosław Gawlik.
Były wiceminister środowiska uważa, że Polsce elektrownia atomowa nie jest potrzebna. – Jesteśmy szczęśliwym krajem – nie mamy tego szajsu na karku – mówił w TOK FM. – Nieprawda. Przemysł jądrowy dba o bezpieczeństwo – odpowiadał doradca prezesa Państwowej Agencji Atomistyki. Zapraszamy do dyskusji!
Dyskusję na temat bezpieczeństwa elektrowni jądrowych wywołała sytuacja w Japonii. Po ogromnym trzęsieniu ziemi i fali tsunami w tamtejszej elektrowni Fukushima I doszło już dwóch wybuchów. Nie wiadomo, czy nie dojdzie do kolejnych, bo pojawiły się kłopoty z kolejnym reaktorem – nr 2. Władze już w sobotę podjęły decyzję o ewakuacji wszystkich którzy mieszkali w promieniu 20 km od elektrowni.
”Nie ma zagrożenia”, ”Atom to przyszłość”
– Zagrożenie jest niewielkie – zapewniał w TOK FM dr Andrzej Mikulski. Doradca prezesa Państwowej Agencji Atomistyki podkreślał, że ostatnie wydarzenia w Japonii nie zmienią jego opinii na temat energii jądrowej. – Przemysł jądrowy należy do tych, którzy od początku dbali o bezpieczeństwo – mówił.
Podobnego zdania jest fizyk prof. Łukasz Turski. Jak podkreśla w rozmowie z dziennikiem „Polska”, energetyka jądrowa wciąż jest przyszłościowa i niezwykle bezpieczna. – Skażenie radioaktywne w pobliżu elektrociepłowni węglowej, np. na Siekierkach, jest większe niż dopuszczalne normy skażenia radioaktywnego wytwarzanego przez elektrownie jądrowe. Cały świat jest radioaktywny. Gdybyśmy chcieli uniknąć promieniowania, to najlepiej każdego człowieka zabetonować, podobnie trawniki, ziemię w ogródkach – powiedział.
W opinii rozmówcy gazety, elektrownie jądrowe są nie tylko bezpieczne, ale i niezbędne – reaktory atomowe mogą wytwarzać dowolną ilość energii elektrycznej. Mając bowiem tę energię, możemy całą naszą cywilizację, poza przemysłem chemicznym, farmaceutycznym, uniezależnić od ropy, węgla i gazu. Energetyka jądrowa jest z roku na rok bezpieczniejsza i nie ma dla niej lepszej alternatywy.
„Utrzymanie kosztuje”
Zdaniem fizyka pierwszy wniosek, jaki powinniśmy wyciągnąć z katastrofy w Japonii, jest taki, że nasza cywilizacja nie jest mile widziana przez siły przyrody. – Wdarliśmy się w nią. Mamy naukę, dzięki której jesteśmy się w stanie w tym nieprzyjaznym dla nas środowisku utrzymać, ale to utrzymanie coś kosztuje, bo musimy ciągle nad rozwojem nauki pracować.
Zupełnie inaczej wydarzenia w Japonii „czyta” Radosław Gawlik. – Bez powodu rząd Japonii nie nękałby ludzi, więc na pewno skażenie ma miejsce – stwierdził były wiceminister środowiska w rządzie Jerzego Buzka, dziś członek Zielonych 2004. Gawlik nie krył nigdy swojej opinii na temat energetyki jądrowej. – Jesteśmy szczęśliwym krajem – nie mamy tego szajsu na karku – ocenił.
Nie wsadzajmy ręki do tego nocnika
Paweł Graś mówił dziś, że wypadki w japońskiej elektrowni nie zmienią stanowiska polskiego rządu. Według planów gabinetu Donalda Tuska pierwsza polska elektrownia jądrowa zostanie uruchomiona w 2020 roku. – Trwa w tej chwili poszukiwanie technologii i jednym z głównych kryteriów tej technologii – która w budowie polskich elektrowni zostanie przyjęta – to są właśnie kwestie bezpieczeństwa – powiedział PAP rzecznik rządu.
Takie deklaracje dziwią Radosława Gawlika. Stwierdził, że rok 2020 przez „wielu ekspertów” uznawany jest za termin „kompletnie nierealny”. Byłego wiceministra środowiska dziwią liczne wypowiedzi popierające pomysł budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. – To zdumiewające, że szereg sensownych osób i duża część opinii publicznej bezgranicznie wierzą w atom – w tym rząd. Jak wszyscy trzymają rękę w nocniku, to Polska też ma tam włożyć rękę? – pytał.
I na poparcie przytoczył dane. – Na 192 państw, członków ONZ, elektrownie jądrowe ma jedynie 31 krajów. I wcale nie wszystkie wysoko rozwinięte. Nie mają i nie budują np. Duńczycy, Norwegowie, Austriacy, Włosi, Portugalczycy. Nowych elektrownii nie budują np. Amerykanie i Niemcy, którzy nie wiedzą co zrobić z odpadami z elektrowni – wyliczał Gawlik.
Lepiej oszczędzać niż topić pieniądze w elektrowni jądrowej
Zdaniem gościa Komentarzy Radia TOK FM składowanie odpadów z elektrowni to jedne z najważniejszych argumentów przeciwko budowie takich instalacji w Polsce. – Przez 60 lat funkcjonowania tej technologii nie rozwiązano problemu odpadów wysokoradioaktywnych. Składuje się je w basenach obok elektrownii i wychładza, żeby nie doszło do reakcji. To jest poza kopułami bezpieczeństwa. Jestem ciekawy jak to Japończycy rozwiązali i czy te baseny nie zostały uszkodzone. To dopiero by groziło konsekwencjami – zastanawiał się Gawlik.
Ale argumenty na „nie” pojawiają się już na początku drogi. – Wydobycie uranu to technologia szalenie dewastująca środowisko – mówił.
Co zamiast elektrowni jądrowej? – Powinniśmy iść w kierunku oszczędzania energii. Kraj, który zużywa przeciętnie trzy razy więcej energii na jednostkę produktu niż Europa Zachodnia powinien przede wszystkim uszczelnić energetyczne wiadro, a nie produkować prąd z ryzykowanych technologii – odpowiedział b. wiceminister środowiska w rządzie Buzka.
Po prostu nas na to nie stać
Na koniec argument, który dla wielu jest najważniejszy – pieniądze. – W tej chwili to koszt ok. 5 mln euro za megawat. Natomiast z elektrowni wiatrowych – 1,2 mln, na morze ok. 2 mln za megawat – stwierdził Radosław Gawlik.
Według gościa TOK FM w 2020 roku pierwsza polska elektrownia jądrowa dostarczy… 1,3 energii potrzebnej Polsce. Na pewno byśmy się bez niej obyli – uważa ekolog.
„Japonia to nie Czarnobyl” Eksperci uspokajają
Źródło: Tokfm.pl