Unijna żywność
Kwotowanie produkcji, dopłacanie za nieprodukowanie, unijne normy oraz wszystko, co obejmuje prawo żywnościowe Unii Europejskiej.
* Wegetarianizm, czy styl życia? * Uważaj! To jedzenie może zabić
Ten dyskusyjny temat jest poddawane krytycznej ocenie w czasie przygotowań do określenia Nowej Wspólnej Polityki Rolnej po 2013 r.
Wiadomo już, że normy dotyczące „krzywizny unijnego ogórka” już w niej nie będzie, ale unijni eksperci zastanawiają się, czy nie warto określić norm na produkty mięsne. Wiadomo też, że w 2015 r. ma zakończyć swój żywot restrykcyjna polityka wobec producentów mleka. Chodzi o tzw. kwoty mleczne, które wyznaczano dla każdego kraju i każdego farmera, aby ograniczyć tzw. unijną górę. Polscy producenci mleka oburzali się, gdy te kwoty im narzucono, ale teraz, gdy chce się ten antyrynkowy absurd wyeliminować, są przestraszeni.
Nie zdała egzaminu unijna polityka dotycząca rynku cukru. Bruksela, chcąc zaoszczędzić na dopłatach do eksportu cukru, ostro ograniczała w minionych latach uprawę buraków cukrowych. Co ciekawe, wymuszano na ten cel opłaty od cukrowni. Konsekwencje są żałosne. W minionym roku kraje Unii Europejskiej musiały importować 6 mln t cukru (trzcinowego), w tym Polska – jako były eksporter – 200 tys. t. W konsekwencji ten ważny produkt żywnościowy musiał zdrożeć i to o kilkadziesiąt procent.
Za unijne błędy płacimy więc my – konsumenci – ale negatywne konsekwencje ponoszą także rolnicy, którzy, rezygnując z uprawy buraków, nie mają doskonałych pasz dla bydła w postaci kiszonek z liści i pachnących wysłodków.
Popełnianiu podobnych błędów mają zapobiec systematyczne spotkania ministrów rolnictwa krajów Unii Europejskiej – wiele z nich organizował polski minister Marek Sawicki. Niezależnie od tych spotkań trwają konferencje i narady w gronie krajowych ekspertów i producentów rolnych.
Wiadomo już, że w unijnej polityce po 2013 r. nacisk na bezpieczeństwo żywnościowe będzie coraz większy. Preferowana będzie nadal produkcja lokalna, a więc produkty lokalne i regionalne będą w cenie dosłownie i w przenośni. W Polsce musimy w większym niż dotychczas stopniu postawić na edukację konsumentów. Chodzi m.in. o to, aby nie dawali się nabierać na hałaśliwe reklamy i potrafili z napisów na opakowaniach wyciągać korzystne dla siebie wnioski. Ekspertów
od produktów żywnościowych niepokoi brak unijnych uregulowań co do jakości produktów mięsnych. Przez to np. mamy w Polsce kilkanaście rodzajów kiełbasy podwawelskiej, a inspektorzy jakości są bezradni przy kontrolach. Nie zanosi się chyba, żeby w kwestii jakości szynek czy kiełbas Komisja Europejska chciała coś regulować. Polscy przetwórcy starają się jednak wprowadzać znaki promujące produkty wysokiej jakości (np. PQS). Wydaje się, że nadal „nasza kiełbasa będzie wyprzedzać ich kiełbasę”. I nie będzie to tylko chwyt reklamowy.
HENRYK PIEKUT
Źródło informacji: www.Eurogospodarka.pl