Wiele hałasu o… hałas
Problem w tym, że groźny jest też ten hałas, którego… wcale
nie słychać – ostrzega dr Ewa Kotarbińska, kierownik Pracowni Hałasu w
Centralnym Instytucie Ochrony Pracy – PIB.
. Hałas muzycznej ulicy
. Wpływ hałasu na zdrowie człowieka
Dyrektywa ( rozporządzenie ministra gospodarki i pracy z 5 sierpnia 2005 r.)
odnosi się jedynie do
hałasu słyszalnego (fale akustyczne o częstotliwościach w zakresie 20 Hz-20
kHz) i nie uwzględnia ryzyka związanego z narażeniem na hałas infradźwiękowy i
ultradźwiękowy. Polskie przepisy są surowsze od norm unijnych i bliższe
definicji hałasu prof. Ignacego Maleckiego: wszystkie niepożądane,
nieprzyjemne, dokuczliwe lub szkodliwe drgania akustyczne i mechaniczne ośrodka
sprężystego, oddziałujące za pośrednictwem powietrza na organ słuchu i inne
zmysły oraz elementy organizmu człowieka. Czyli drgania akustyczne, których nie
odbieramy jako wrażenia dźwiękowego, ale które działają negatywnie na nasz
organizm, również są hałasem.
Sznurek do snopowiązałek…
Okazuje się, że sznurkowi szkodziła nie tylko ekonomia
socjalistyczna. Hałas także. Zaczęto go kiedyś produkować w jednym z
warszawskich biurowców. Podczas skręcania taśm z tworzywa sztucznego powstawały
bardzo silne drgania. Na jednej z wyższych kondygnacji, gdzie akurat wytworzyła
się strzałka fali infradźwiękowej, pracowników dopadł nieprzemijający ból
głowy. Wytwórnię zamknięto.
Hałas nisko częstotliwościowy (poniżej 250 Hz – zawiera
również składowe słyszalne, czyli „buczenie”) i infradźwiękowy (poniżej 50 Hz)
powoduje uczucie zmęczenia, dyskomfortu i senności, obniża sprawność
psychomotoryczną. Jego źródłem są wentylatory (np. w szybach kopalnianych),
silniki niskoobrotowe, sprężarki, wiatraki elektrowni. Występuje w hutach, na
statkach i w środkach transportu drogowego. W CIOP-PIB ocenia się ryzyko
zawodowe kierowców narażonych na hałas infradźwiękowy (czytaj: wypadki).
Wiadomo też, że infradźwięki dekoncentrują podczas prac precyzyjnych i
koncepcyjnych.
… i sprawa Jerycha
Infradźwięki możemy dotkliwie poczuć słuchając muzyki pod
podbijającymi basy głośnikami. Nasze narządy zaczynają wibrować, w kręgosłupie,
wątrobie, sercu zachodzą zjawiska rezonansowe.
Wojsko prowadzi eksperymenty z groźną bronią infradźwiękową.
Pierwsze świadectwo ich niszczycielskiego działania znajdziemy w Starym
Testamencie, w opisie upadku murów Jerycha.
I choć trąby jerychońskie nam nie grożą, przed
infradźwiękami uciec nie jest łatwo. Są to długie fale, rozchodzące się w
promieniu wielu kilometrów, a ich energia akustyczna jest bardzo źle
pochłaniana przez powietrze. – Przede wszystkim trzeba zdawać sobie sprawę z
samego istnienia tych dźwięków, bo ich po prostu się nie słyszy – mówi prof. Adam
Lipowczan, kierownik Zakładu Akustyki Technicznej, Techniki Laserowej i
Radiometrii oraz przewodniczący Rady Naukowej Głównego Instytutu Górnictwa. –
Ciągle jeszcze nie dysponujemy skuteczną obroną, zwłaszcza przed dźwiękami
dużej mocy. Jedyne, co możemy zrobić na pewno, to albo je wyeliminować, albo po
prostu przenieść człowieka w inne miejsce.
Tak rozwiązano np. problem stacji sprężarek powietrza w
Gliwicach. Wystarczyło obrócić zbiornik o 90o, by zmienić kierunek
promieniowania. Prowadzi się też badania nad aktywną redukcją hałasu, która
polega na kompensacji dźwięków niepożądanych innymi dźwiękami, „antyhałasem”
świadomie wprowadzonym do układu. – Jednak realizacja tej prostej koncepcji
jest w praktyce niezwykle trudna z powodu rygorystycznych wymagań stabilności
geometrii układu – dodaje dr Kotarbińska. – Dlatego metody aktywnej redukcji
hałasu do tej pory znajdują zastosowanie w ograniczonych przestrzeniach, np. w
kabinach pilotów, gdzie wytwarza się obszar ciszy wokół głowy pilota oraz w
specjalnych ochronnikach słuchu.
Ultra, czyli ciepło i blisko
Kolejny „inny” hałas: ultradźwiękowy. W jego widmie
występują składowe o częstotliwościach słyszalnych powyżej 10 kHz i
niesłyszalne ultradźwięki (do 40 kHz). Siłę działania ultradźwięków
wykorzystuje się m.in. w medycynie, do badania jakości spoin spawalniczych, do
obróbki bardzo twardych materiałów, w myjkach ultradźwiękowych. Co wtedy dzieje
się w naszych uszach? Powstają składowe dźwięku o częstotliwościach
subharmonicznych (słyszalne), które powodują ubytki słuchu. Na ultradźwięki na
wysokich poziomach bardzo wrażliwy jest narząd przedsionkowy w uchu wewnętrznym
– pojawia się ból ucha, zaburzenia równowagi, zmęczenie. Ultradźwięki są silnie
pochłaniane przez organizm, wywołują lokalne podwyższenie temperatury, co
prowadzi do zaburzeń funkcjonowania układu nerwowego i wydzielania gruczołów.
Ultradźwięki niskich częstotliwości prowadzą do gorszego ukrwienia mięśnia
sercowego i tkanek obwodowych oraz zmieniają obraz morfologiczny krwi.
W przeciwieństwie do infradźwięków, problem hałasu
ultradźwiękowego bardzo szybko znika wraz z odległością od źródła. Sprzyja temu
wysokie tłumienie ultradźwięków w powietrzu – dla niższych częstotliwości jest
to 1-3 m, dla wysokich – dystans liczony w centymetrach. Kontaktowe oddziaływanie
przez skórę można osłabić, stosując np. okulary.
Twoja głośna dawka
Skutki oddziaływania hałasu „zwykłego”, słyszalnego i tego,
którego nasze uszy nie słyszą, kumulują się w czasie. Dlatego w ocenie wpływu
hałasu na organizm człowieka analizuje się dawkę pochłoniętej energii w
dłuższym okresie czasu.
– Zmieniło się podejście do oceny szkodliwości hałasu –
tłumaczy prof. Lipowczan. Kiedyś przeprowadzało się pomiary w zakładach pracy,
zliczając godziny ekspozycji na hałas. Ale normy te są bezpieczne przy
założeniu, że po wyjściu z pracy, przez resztę doby, czyli przez 16 godzin
narząd słuchu odpoczywa, regenerując się w komfortowych warunkach akustycznych
w przedziale 30-40 dBA.
Rzeczywistość czy s-f? Wyniki różnych badań skłaniają do
stwierdzenia, że raczej to drugie.
W jednej z dyplomowych prac inżynierskich w Instytucie
Radioelektroniki PW oceniano poziom dźwięku w kinach. Przeciętne 72 dBA w
warszawskich multipleksach to z pewnością nie są dźwięki, które pozwolą na
regenerację słuchu.
Dlatego zaczyna się stosować indywidualne przyrządy, które
podobnie jak dawkomierze fotometryczne kontrolujące dawkę napromieniowania,
„zliczają” hałas nie tylko w środowisku pracy, ale i poza pracą, w ciągu doby,
a nawet tygodnia. Dopiero taka kompleksowa ocena pochłoniętego hałasu może
rzetelnie unaocznić wielkość zagrożenia.
Strasznie na drogach
– Przyjęto u nas dziwny sposób walki z najbardziej
uciążliwym dla społeczeństwa hałasem komunikacyjnym – ubolewa prof. Lipowczan.
– Masowo buduje się ekrany akustyczne, tymczasem jest to tylko jedna z
możliwości zwalczania hałasu.
Skuteczność ekranu zależy m.in. od stosunku jego wysokości
do wysokości chronionego budynku. Na Śląsku wybudowano 2 km ekranu, który…
pogorszył warunki życia mieszkańców. Do trzeciego piętra rzeczywiście jest
ciszej, ale wyżej, a budynki są 10-piętrowe, jest głośniej niż było, ponieważ
wystąpiło zjawisko ugięcia się energii akustycznej na krawędzi ekranu.
Tymczasem można zastosować inne rozwiązania, np. okna dźwiękoszczelne, które
mogą zredukować hałas o 45-50 dB. Jest tylko jedno „ale” – otóż do takich
„głuchych” okien trzeba dostosować system wentylacji, a o tym nikt jeszcze nie
myśli, nawet projektując luksusowe budynki.
Ważna jest taka organizacja ruchu drogowego, żeby nie
powstawały tzw. obszary konfliktów ludnościowych. Jednym z rozwiązań jest
transport kombinowany, drogowo-szynowy. MNiI współfinansuje projekt celowy
„Opracowanie krajowego systemu tworzenia i eksploatacji cyfrowych map
akustycznych dużych i średnich miast dla potrzeb profesjonalnego planowania
przestrzennego i potrzeb szkoleniowych” . Do tworzenia map hałasu dla miast
powyżej 100 tys. mieszkańców obliguje nas unijne prawo. Są miasta, które mają
już mapy: Kraków, Bielsko-Biała, część Katowic i Warszawy, kilka dzielnic we
Wrocławiu, Poznań, Gdańsk. Prof. Lipowczan podkreśla, że tylko 1,5% powierzchni
kraju zagrożone jest nadmiernym hałasem przemysłowym, a prawie 40% –
komunikacyjnym.
Mimo to, gdy mówimy o skażeniu środowiska, jednym tchem
wymieniamy powietrze, wodę… Bardzo rzadko przychodzi nam do głowy hałas. Z
tej prostej przyczyny oddziaływanie brudnej wody i powietrza na środowisko jest
długotrwałe. W przypadku hałasu wystarczy wyłączyć jego źródło. Problem w tym,
że coraz rzadziej mamy taką możliwość.
Jeżeli ciszej, to indywidualnie…
Chociaż indywidualne ochronniki są najszybszym i
najprostszym sposobem ochrony narządu słuchu przed hałasem, powinno się je
traktować jak… środki przeciwbólowe, czyli ostateczność. Pracodawca ma
obowiązek najpierw wyciszyć hałaśliwe maszyny, zastosować ekrany, zmienić
organizację pracy. Jeżeli nadal stwierdza się przekroczenie dopuszczalnych
wielkości hałasu, trzeba pracownika zaopatrzyć w indywidualne ochrony.
Nauszniki przeciwhałasowe mogą być wyposażone w układy
elektroniczne, dzięki którym możliwa jest aktywna redukcja hałasu, regulowane
tłumienie oraz przewodowa lub bezprzewodowa łączność z otoczeniem.
– Ochronniki nie są dekoracją głowy i albo poprawiają
warunki pracy, albo wcale nie powinny być noszone – podkreśla prof. Lipowczan.
Nie przypadkiem więc tematem kolejnej pracy dr Ewy Kotarbińskiej jest
skuteczność ochronników w warunkach rzeczywistych, a nie w laboratorium.
Waleria Kożusznik, Sprawy Nauki