Wydali 1,5 miliarda zł i ani jednego miejsca pracy
Marnowany potencjał największej w Polsce inwestycji ekologiczno-rekreacyjnej Niewykorzystany potencjał polskiego cudu ekologii
Jeziora Tarnobrzeskie – kolejny słomiany miś inwestycyjny?
Jezioro Tarnobrzeskie wraz z całym nowym pojezierzem jest największą inwestycją ekologiczno-rekreacyjną w Polsce. Do tego pionierską, unikatową, jedyną w swoim rodzaju. Powstawała przez dwie dekady, kosztowała nas ponad 1,5 mld zł i cały czas wymaga ogromnych nakładów. Ciągle nie powstało tam ani jedno miejsce pracy w prywatnym sektorze! To szczególny przykład w rankingu nieudolności zarządzania, arogancji władzy i marnotrawienie pieniędzy publicznych.
Nie potrafią wykorzystać takiego potencjału
Pięć sezonów turystycznych nad Jeziorem Tarnobrzeskim to najwyższy czas na podsumowania i wnioski. Przede wszystkim, co najważniejsze, nie ma nad nim tak oczekiwanego prywatnego kapitału i miejsc pracy. Tereny inwestycyjne choć dawno temu sprzedane, ciągle są nie są przygotowane dla przedsiębiorców chcących wyłożyć pieniądze. Nie mogą doczekać się choćby planu zagospodarowania przestrzennego. W ogóle rozwój akwenu jest bardzo powolny a opieszałość w wielu kwestiach trudno zrozumieć. Dotąd nie uruchomiono nawet pola campingowego. Brakuje ciekawszej oferty poza samą wodą np. parku rozrywki. Nawet taras widokowy w stanicy żeglarskiej jest nieczynny.
Również marketingowo miasto nie radzi sobie ze sprzedażą tego wyjątkowego, specyficznego produktu. Turysta przyjeżdżający nad jezioro, historii o cudzie polskiej ekologii i niebywałym sukcesie inżynierii ciągle tam nie usłyszy. Nie ma nawet punktu informacji turystycznej czy aktualnej strony internetowej. Nie widać kreatywnych pomysłów, innowacyjnych zachęt i umiejętności sprzedaży elementów turystyki kulturowej. Tarnobrzeg, który ma potencjał by być stolicą polskiej ekologii i sportów wodnych, nie umie takiego atutu wykorzystać. Jeziora nie znajdziemy w największych serwisach, przewodnikach podróżniczych, gdzie jest obecny np. sąsiedni Baranów Sandomierski.
Hojne nagrody i ulica imienia prezydenta
Brakuje współpracy władz miasta ze środowiskiem lokalnym i okolicznymi turystycznymi gminami. Przyjeżdżający z całego kraju do Sandomierza, o unikatowym akwenie tuż za miedzą nie dowiedzą się. Bogate tradycje w dziedzinie turystyki krajoznawczej, kajakowej, żeglarskiej czy harcerskiej nie zostały wykorzystane. Skrajnie zadłużony Tarnobrzeg na którego spadło utrzymanie i rozwój tej inwestycji nie jest w stanie udźwignąć takiego obciążenia. Na ubożejące, nieudolnie zarządzane miasto spadło być może zbyt duże wyzwanie.
Niech ten przykład będzie przestrogą dla tak licznych gmin stawiających na rozwój poprzez rekreację. Rynek jest już mocno przesycony licznymi nieefektywnymi przedsięwzięciami, słomianymi misiami. Do sukcesu już nie wystarczy mieć dobry produkt. Trzeba jeszcze umieć go sprzedać i nim zarządzać, czego bardzo brakuje, jak widać na tym przykładzie. Tymczasem kierujący posiarkowym akwenem uważają, że robią to doskonale. Samych nagród przyznali sobie po 50 tys. na osobę, nie licząc premii i odpraw. Prezydent miasta – Norbert Mastalerz, uważa to za swój największy sukces i domagają się nawet nadania mu ulicy własnego imienia.
Za co konkretnie? Wyjaśnień nie uzyskamy ponieważ władze miasta kontaktują sie tylko z wybranymi, „zweryfikowanymi” – jak to określają, przez siebie mediami.
Za dużo rekreacji, za mało pracy, retencji i energii
Mimo ogromnych w skali kraju nakładów jakie tu skierowano, naprawy szkód i zażegnania klęski ekologicznej nie udało się uniknąć znacznej i postępującej degradacji społeczno-ekonomicznej tego regionu. Zdecydowanie zabrakło działań, które w bezpośredni sposób zwiększyłyby zatrudnienie, potencjał rozwojowy, konkurencyjność, efektywność ekonomiczną, energetyczną, (np. rodzime, odnawialne, czyste źródła energii). Dziś też już wiemy, że sam rozwój turystyki nawet przy tak olbrzymim potencjale produktu nie powstrzyma zapaści gospodarczej regionu. Przy ogromnej i szybko rosnącej konkurencji w tej branży a zarazem ubożejącym społeczeństwie, to o wiele za mało jak na aktualne wyzwania czasów.
Tarnobrzeg podobnie jak wiele gmin zachęcanych „darmowymi” funduszami europejskimi, i „tanimi” kredytami wpadł w tą pułapkę. Samorządy masowo postawiły na rozwój poprzez wypoczynek, przyjemności, igrzyska i wiele z nich już tego bardzo żałuje. Dla i tak coraz bardziej obciążonych zadaniami budżetów pojawiły się tylko kolejne rachunki do zapłacenia. Również czas dość szybko i mocno i zweryfikował takie ambitne rekreacyjne wodne pomysły. Szczególnie w obliczu znacznego wzrostu zagrożenia powodziowego w regionie. Również systematycznie rosnących kosztów energii i deficytu mocy w ostatnich dekadach. Natomiast tak niezbędnych zbiorników retencyjnych, polderów zalewowych, systemów melioracyjnych czy zielonych elektrowni jakoś szybko nie przybywa. A dodajmy, że podobne, duże projekty jak w Tarnobrzegu realizowane są chociażby na wielu obszarach po górnictwie węgla brunatnego, kamiennego i miedzi.
Dla Ecoportal.com.pl, Marcin Piasek
marcin.piasek@vp.pl